Tim Merlier lubi wygrywać w Polsce
Tim Merlier jest jednym z najlepszych sprinterów ostatnich lat. Wygrał już etap Tour de France i aż cztery odcinki Giro d’Italia. Do Polski pierwszy raz przyjechał dopiero w ubiegłym roku, ale od razu znalazł sposób na wygrywanie w Tour de Pologne. – Dwa występy i trzy zwycięstwa. Całkiem nieźle, nie? – pytał dziennikarzy po zwycięstwie w piątek w Katowicach. Nieźle to mało powiedziane.
W ubiegłorocznym wyścigu wygrał dwa razy – na otwarcie w Poznaniu i na zamknięcie w Krakowie. Merlier to sprinter, który świetnie daje sobie radę w trudnych warunkach, nawet bez wielkiej pomocy kolegów. I to okazało się kluczowe w piątek w Katowicach.
– Bez radia było odrobinę chaotycznie, ale uważam, że i tak nieźle się w końcówce zorganizowaliśmy. Ostatnia prosta to już jednak miejsce, na którym musisz przede wszystkim liczyć na siebie, swoje wyczucie i nogi. Wydaje mi się, że rozegrałem ten finisz najlepiej ze wszystkich – mówił 31-letni zawodnik Soudal Quick-Step.
Belgijska dominacja w Tour de Pologne
Belgowie na razie dzielą i rządzą na etapach 81. Tour de Pologne. Wygrali cztery z rozegranych pięciu. – Mamy kilku niezłych kolarzy – śmieje się Merlier. I podkreśla, że finisz piątego etapu wyglądał dużo łatwiej na papierze niż w rzeczywistości. – Kiedy zerkałem na układ ostatnich kilometrów, to wydawało mi się, że nie będzie tu trudnych technicznie miejsc. Ładne szerokie drogi, prosty finisz. Ale ostatnie zakręty na tej prędkości nie były wcale łatwe – mówi Belg.
Teraz przed nim dwa wyzwania: przejechać górski etap z metą w Bukovina Resort i powtórzyć zwycięstwo sprzed roku w Krakowie. – Patrzyłem w książkę wyścigu i wiem, że meta jest w tym samym miejscu. To dobrze, odpowiada mi ten finisz, tam naprawdę wygrywają najsilniejsze nogi i dobry zespół, który pomoże na ostatnich kilometrach. A ja taki zespół mam. W piątek nikt nie chciał wziąć odpowiedzialności za kontrolę ucieczki, która powiększała przewagę, więc zrobiliśmy to my. Zwycięstwo należało się całej drużynie – podkreślił Merlier.